Na początku chciałbym wszystkich bardzo przeprosić za tak długie milczenie. Nie zapomniałem o Was, nie zapomniałem o Grecji i greckich wyspach! Od czasu publikacji ostatniego posta odbyłem kilka nowych podróży, zwiedziłem mnóstwo nowych, ciekawych miejsc i przeżyłem niezapomniane chwile. Wszystko, co widziałem uwieczniłem na setkach zdjęć. Nie mogę się doczekać na przekazanie Wam moich relacji!
Postanowiłem jednak zmienić sposób przekazywania Wam moich wspomnień na bardziej przyjazny i bardziej dostępny. W tym celu stworzyłem na Facebooku fanpage dla wszystkich, którzy kochają Grecję, a szczególnie greckie wyspy. Fanpage ma nazwę Into the BIG BLUE i można go znaleźć pod tym adresem:
Bardzo zachęcam do odwiedzin, polubienia strony i dzielenia się komentarzami!
Wszystkie posty umieszczone na tym blogu, włącznie ze zdjęciami i filmikami, będę sukcesywnie przenosił na Facebooka. Będzie to dobra okazja do dokonania poprawek i zaktualizowania wszystkich informacji.
Milos jest wyspą, która w szczególny sposób przypomina o swoim geologicznym pochodzeniu niemal na każdym kroku. W bardzo odległych czasach był to bardzo aktywny wulkan. Dzisiejsza zatoka Adamas, o okrągłym kształcie, była kraterem tego wulkanu, z którego wylewały się płynne skały, tworząc niesamowite wybrzeże wyspy. Milos to prawdziwa gratka dla geologów, ale także dla zwykłych amatorów nieziemskich krajobrazów. Można tu spotkać tyle przeróżnych skalnych formacji jak na żadnej innej greckiej wyspie. Większość skał z upływem czasu wietrzeje, odsłaniając coraz to nowe fantazyjne kształty. Pełno tu morskich grot, wąskich zatoczek wrzynających się w ląd, samotnie sterczących z morza ostańców i głazów. Każdy rodzaj skał ma przy tym inną barwę, dlatego szczególnie wybrzeże wygląda bajecznie kolorowo. Morze na Milos jest również wyjątkowo piękne, od wszystkich odcieni niebieskiego, poprzez szmaragdowy, aż do ciemnozielonego.
Jeżeli do tego dodamy śnieżnobiałe domy i kościoły z niebieskimi kopułami błyszczącymi w jaskrawym słońcu – mamy gotowy obraz tej zupełnie wyjątkowej wyspy.
Na Milos od czasów antycznych do dziś eksploatuje się na dość dużą skalę przeróżne złoża mineralne, w tym bardzo cenne skały. Stare i obecnie działające kopalnie można spotkać w wielu miejscach na wyspie. Zwiedzanie tych sprzed wieków, a szczególnie wchodzenie do starych budynków, sztolni i wyrobisk może być jednak niebezpieczne, choć wydaje się bardzo atrakcyjne.
Jak już pisałem w poprzednim poście, Milos po prostu trzeba zobaczyć od strony morza płynąc na rejs. Nie oznacza to, żeby zrezygnować ze zwiedzania wyspy! Wręcz przeciwnie, atrakcji turystycznych jest tu co niemiara.
Milos kojarzy się prawie każdemu ze słynną antyczną rzeźbą, którą znaleziono podczas wykopalisk archeologicznych na początku XIX wieku. Niestety rzeźba została wywieziona z wyspy i obecnie jest eksponowana w paryskim Luwrze. Wzbudza to zrozumiałe niezadowolenie Greków, którzy od wielu lat próbują walczyć o odzyskanie bezcennego dzieła sztuki. Dziś o słynnej rzeźbie informuje jedynie symboliczna tablica postawiona w miejscu jej odnalezienia niedaleko Plaki.
Po Milos najlepiej poruszać się wynajętym samochodem. Istnieje tu co prawda publiczny transport, ale – zwłaszcza poza szczytem sezonu turystycznego – spędzimy więcej czasu w oczekiwaniu na autobus niż na samo zwiedzanie. Wyjątek stanowią bardzo dobre i dość częste połączenia z portu Adamas do Plaki, stolicy wyspy. Jeśli podróżujemy w kilka osób, dobrym rozwiązaniem jest wynajęcie taksówki. Ze względu na dość małe odległości ceny za kurs nie są wysokie, zwłaszcza, jeśli się je podzieli pomiędzy pasażerów.
Milos może pochwalić się ponad 60 plażami zaliczanymi do najładniejszych w Grecji. Są one rozrzucone po całym wybrzeżu, niektóre małe, inne większe, piaszczyste lub kamieniste. Wiele z nich jest pochowana w miniaturowych zatoczkach lub pomiędzy wysokimi skałami. Niestety większość plaż jest dostępna tylko od strony morza, więc jedynym sposobem na ich odwiedzenie jest wynajęcie turystycznej łodzi lub popłynięcie na całodniową wycieczkę. Na niektóre plaże można dojść pieszo.
Zwiedzając wyspę samochodem lub pieszo zawsze trzeba mieć ze sobą porządną mapę, z oznaczonymi drogami, szlakami turystycznymi i mniejszymi ścieżkami. Nie ufajmy mapom, które są oferowane gratis ani tym z wypożyczalni aut. Są to orientacyjne mapki, które pokazują jedynie główne drogi i najważniejsze atrakcje na wyspie, w dodatku bardzo ogólnie i niedokładnie. Warto wydać kilka euro na dobrą mapę, żeby po prostu się nie zgubić.
Jak wspomniałem Milos ma do zaoferowania sporo ciekawych i pięknych miejsc. Żeby zobaczyć najważniejsze z nich potrzebne są co najmniej dwa pełne dni, nie licząc dodatkowego na rejs. Oczywiście jeśli ktoś dysponuje czasem i nigdzie się nie spieszy, powinien zagościć na wyspie na dłużej!
ADAMAS - GŁÓWNY PORT WYSPY
Jak już pisałem, zatrzymałem się na Milos na 3 noce w porcie Adamas. To miejsce idealne na krótki pobyt, stąd kursują autobusy, taksówki, promy i łodzie turystyczne, można z łatwością wynająć samochód. Znajdziemy tu mnóstwo tawern, kafejek i sklepów, biur turystycznych. Pierwszego dnia popłynąłem jachtem dookoła wyspy. A jak spędziłem na Milos pozostałe dni i co zobaczyłem?
DZIEŃ DRUGI
PLAKA
Drugiego dnia rano, po krótkim spacerze po porcie pojechałem do stolicy wyspy – Plaki, leżącej w górach 5 kilometrów od portu. Na przystanku spotkałem kilkoro turystów czekających na autobus. Do planowanego odjazdu było sporo czasu, więc żeby nie tracić czasu zdecydowaliśmy się pojechać w 5 osób taksówką płacąc 2 euro od osoby, a więc tyle ile kosztuje bilet autobusowy.
Plaka jest typowym cykladzkim miasteczkiem, z plątaniną wąskich uliczek, białymi domami i kościołami z niebieskimi dachami. Wszędzie aż kipi od kolorowych kwiatów. Wybrałem się na długi spacer bez celu, oglądając bez pośpiechu cudne otoczenie. Kilkaset metrów dalej, na wzgórzu znajduje się stara dzielnica miasta nazywana Kastro. Poszedłem tam, żeby zobaczyć kamienne domy z okazałymi podwórzami, piękne kościoły zbudowane na szczycie oraz podziwiać najpiękniejsze na wyspie widoki na morze. Jeśli ktoś ma szansę na odwiedziny Plaki wieczorem, powinien zobaczyć z Kastro bajeczny zachód słońca.
Zrobiło się już dość późno, wróciłem więc do miasteczka, znalazłem świetną tawernę, w której zjadłem pyszne krewetki saganaki, czyli z pomidorami i fetą.
TRIPITI
Drogę powrotną do Adamas postanowiłem pokonać na piechotę. Poszedłem malowniczą drogą na południe i po kilkunastu minutach dotarłem do małej wsi Tripiti. Nieopodal znajdują się słynne katakumby z czasów wczesnego chrześcijaństwa. Byłem bardzo zawiedziony, bo akurat podczas mojego pobytu katakumby były zamknięte dla zwiedzających z powodu prac konserwatorskich. Niestety to częsta praktyka w Grecji, odwiedzając ten piękny kraj wiosną lub jesienią należy się liczyć z tym, że niektóre warte zobaczenia obiekty będą zamknięte... Na osłodę udało mi się za to znaleźć i zobaczyć rzymski amfiteatr.
Nie spiesząc się doszedłem do Adamas tuż przed zmrokiem.
DZIEŃ TRZECI
Następnego dnia wcześnie rano poszedłem do wypożyczalni po wcześniej zarezerwowany samochód - miałem w planie objazd wyspy i odwiedzenie kilku obowiązkowych atrakcji.
MANDRAKIA
Najpierw pojechałem do malutkiej portowej wioski Mandrakia, która słynie z malowniczych jaskiń wykutych w skale, służących rybakom jako garaże dla łódek. Takich porcików na Milos jest więcej, bardzo znana jest m.in. Klima, którą widziałem dwa dni wcześniej z pokładu jachtu podczas rejsu dookoła wyspy. Mandrakia jest mniejsza ale równie piękna i fascynująca.
SARAKINIKO
Drugim etapem mojej wycieczki było miejsce, które również już widziałem od strony morza – niesamowite Sarakiniko, czyli ogromny obszar śnieżnobiałych i szarych formacji skalnych z przepiękną plażą znajdującą się w wąskiej, długiej zatoczce. Niesamowite kształty skał powodują, że Sarakiniko nazywane jest również Plażą Księżycową. Muszę przyznać, że to jedno z najpiękniejszych miejsc w Grecji, oszałamiające i powalające na kolana. Mała piaszczysta plaża na końcu jakby wyciętej w białej skale zatoki robi piorunujące wrażenie, a sama kąpiel w morzu to niebywała przyjemność. W tym wypadku podróż do Grecji poza sezonem to strzał w dziesiątkę! Latem na skałkach i w morzu aż roi się od turystów, w maju Sarakoniko jest puste! Chodziłem po skałach pokrytych białym i drobnym jak mąka pyłem grubo ponad godzinę, ale nieubłaganie mijający czas kazał mi wracać do samochodu.
PAPAFRAGAS
Kilka minut jazdy od Sarakiniko znajduje się kolejny cud natury na Milos – Papafragas. Jest to kilkudziesięciometrowej długości, bardzo wąska zatoczka, jakimś cudem wycięta w skałach przez morską wodę i wiatr. Przypomina trochę długi korytarz o wysokich, pionowych ścianach, do którego wdarło się morze. Na końcu tego "korytarza" znajduje się malutka plaża. Zejście na dół to wyczyn bardzo karkołomny, nie ma tu żadnych schodów, ścieżek czy barierek. Pionowe skalne klify są na górze ogrodzone siatką, a zaraz przy jedynej możliwej drodze w dół stoi groźnie wyglądająca tablica zabraniająca wstępu na plażę. Jak się można domyśleć ten zakaz jest nagminnie ignorowany, nie brak śmiałków, którzy próbują jakoś ześlizngnąć się po niebezpiecznych skałkach pokrytych miałkim piaskiem i wykąpać się w zachęcającej granatowej wodzie. Niektórzy płyną wzdłuż tego "kanału" aż na otwarte morze.
Kilkakrotnie podejmowałem próby zejścia na plażę, jednak groźba upadku z wysokiego urwiska wzięła górę i zrezygnowałem. Ryzyko było zbyt duże, bo byłem tam sam jak palec i w razie czego w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby pomóc. Jeśli podróżuje się co najmniej we dwójkę, ma się wystarczająco duży poziom adrenaliny i siły, można spróbować zejść na dół, ale będąc tam samemu to po prostu głupota.
KAMPOS BEACH
Bardzo blisko Papafragas znajduje się piękna plaża Kampos. Doszedłem tam bez żadnego wysiłku. Plaża była pusta i bardzo zachęcająca, więc spędziłem na niej kilkanaście minut na opalaniu i pływaniu w krystalicznym, ciepłym morzu.
APOLLONIA
Czas zaczął mnie trochę gonić. Z Kampos pojechałem dalej na północ do malowniczego portowego miasteczka Apollonia. To bardzo popularny kurort na Milos. W wielu hotelach i pensjonatach znajdujących się w porcie i okolicach odpoczywają turyści, którzy przyjechali na wyspę na dłużej. Warunki są wręcz idealne – piękne plaże, bajkowe widoki, ciepłe i przejrzyste morze, sporo doskonałych reatauracji, cisza i spokój.
Do Apollonii można dojechać autobusem z Adamas, latem kursuje on dość często od rana do późnego wieczora. Lepszą opcją jest podróż lokalnym mini-promem wzdłuż wybrzeża. W sezonie letnim port w Apollonii oferuje bardzo duży wybór rozmaitych rejsów, można popłynąć na sąsiadującą wyspę Kimolos, na niedostępne plaże lub dookoła wyspy. W maju ofert rejsów prawie nie ma, jest za to błogi spokój i piękna pogoda, co lubię najbardziej. Bez problemu można znaleźć otwatrą tawernę nad morzem. W jednej z nich zjadłem pyszny obiad rozkoszując się szumem fal zaraz przy stoliku.
PALEOCHORI
W drodze powrotnej do Adamas pojechałem na południe zobaczyć plażę Paleochori. Oprócz wspaniałych warunków do wypoczynku miejsce jest znane z gorących źródeł. To dzięki nim morze przy brzegu jest wręcz gorące (temperatura dochodzi do 50 stopni!), ale nie tylko morze. Podziemne gorące źródła ogrzewają również piasek na plaży. Znajduje się tu unikalna tawerna Sirocco, która oferuje... wulkaniczne dania! Tuż obok plaży właściciel knajpy wkopał do piasku spory stalowy grill (a właściwie stalową skrzynię), na którym wieczorem smażą się rozmaite potrawy bez użycia węgla! W tym miejscu gorące źródła ogrzewają piasek do temperatury prawie 100 stopni i z powodzeniem można gotować korzystając jedynie z ciepła wulkanicznego. Niesamowite! Tawerna dopiero zaczynała przygotowania do kolacji, więc nie skorzystałem z kolejnego posiłku. Poza tym musiałem wracać do Adamas, bo dzień miał się ku końcowi.
DZIEŃ CZWARTY
Tego dnia wczesnym popołudniem miałem prom na wyspę Kimolos, było więc dość czasu, żebym trochę dokładniej poznał Adamas. Zwykle turyści traktują to piękne miasteczko jako bazę wypadową do innych miejsc na wyspie i zapominają o jego zwiedzaniu. Poszedłem na spacer wgłąb Adamas, z dala od portu i wybrzeża. Okazało się, że miasteczko jest zaskakująco piękne!
Warto zobaczyć okazały kościół z ładną wieżą zegarową, połazić po wąskich uliczkach, popatrzeć z góry na port. Wszędzie widziałem kolorowe kwiaty rosnące we wszystkich możliwych pojemnikach: donicach, pomalowanych wiadrach i puszkach. Mieszkańcy Adamas nie dekorują swoich domów dla turystów, robią to dla siebie, żeby ich życie było kolorowe i piękne.
Dwie godziny przed odpłynięciem promu poszedłem odpocząć na ustronną miejską plażę położoną bardzo blisko hotelu. Był mi potrzebny totalny relaks, bo czekała mnie podróż na Kimolos, zapomnianą i nieodkrytą wyspę.
Każdy miłośnik podróży po greckich wyspach powinien pojechać na Milos. Wyspa jest dość dobrze znana wśród podróżniczej społeczności, ale jest to wąskie grono turystów. Wszyscy jadą na zatłoczone Santorini, a nie wiedzą, że bardzo blisko są równie piękne wyspy, które nawet latem oferują prawie puste plaże i nieziemskie widoki. Taka właśnie jest wyspa Milos, położona na skraju Cyklad. To właśnie tu, na Milos, można zobaczyć najpiękniejsze greckie wybrzeże, pełne niesamowitych i przepięknych zakamarków. Wulkaniczne pochodzenie wyspy sprawia, że krajobrazy są tutaj wyjątkowe. Milos powala na kolana, a szczególnie każdy metr jej wybrzeża.
Nie sposób zwiedzić Milos nie jadąc na rejs dookoła wyspy. To absolutny obowiązek każdego, kto się tu przyjechał. Od tego trzeba zacząć planowanie i zwiedzanie. Bez rejsu pobyt na Milos po prostu nie ma sensu.
Ale zacznijmy od początku. Na Milos można się dostać płynąc promem z Pireusu lub z sąsiadujących wysp. Trzeba wcześniej sprawdzić rozkład jazdy promów, najlepiej za pośrednictwem bardzo dobrej strony internetowej gtp.gr. Na wyspę można też przylecieć samolotem z Aten, jest tu lotnisko, jednak ceny biletów w sezonie turystycznym nie są tanie. Dokonując rezerwacji z odpowiednim wyprzedzeniem można trafić na bardzo przyzwoite ceny, loty obsługuje Olympic Airlines.
Tak czy siak trafimy do Adamas, głównego portu Milos. Promy przypływają tu z reguły po południu lub wieczorem. Dobrze jest zarezerwować hotel z wyprzedzeniem. Idealnym miejscem na pobyt w Adamas jest wspaniały i niedrogi hotel Eleni, który polecam całym sercem. Właścicielka hotelu jest przesympatyczną osobą, która w szczególny sposób dba o swoich gości. Śniadania w hotelu są po prostu genialne i – co ważne – wliczone w cenę. To jeden z moich ulubionych hoteli w Grecji, w pełni zasługujący na miano najlepszego! Co prawda hotel nie jest położony bezpośrednio przy morzu i nie oferuje pokojów "z widokiem", ale przepiękne sąsiedztwo i świetna obsługa gwarantuje niezapomniany pobyt.
Pierwsze, co każdy turysta powinien zrobić po przyjeździe do Adamas, to odwiedzenie portu i zaznajomienie się z ofertami rejsów dookoła wyspy na następny dzień. Na pierwszy rzut oka ofert jest sporo, ale koniecznie trzeba zapytać o realną możliwość wypłynięcia. Nie zwracajcie uwagi na ceny, warto wydać nawet 70 euro, choć średnio należy się liczyć z wydatkiem około 40-50. Naprawdę warto! Nie pożałujecie! Oczywiście cena zależy od poziomu usług, najniższa zapewnia podróż byle jaką łódką, a płacąc więcej mamy zagwarantowany naprawdę wysoki standard: jedynie kilka osób na pokładzie, jedzenie i picie bez ograniczeń (i to jakie!), świetny przewodnik, bezpłatne maski i rurki do nurkowania, non stop świeże owoce, lody, wino. Bajka!
Warto być na bieżąco i sprawdzać co kilka godzin, czy rejs dojdzie do skutku. Poza sezonem może się zdarzyć, że nie ma wystarczającej liczby chętnych, pozostaje wtedy namawianie potencjalnych klientów na wykupienie biletów lub zapisanie się na następny dzień. Chętnych jest sporo, ale trzeba ich jakoś zachęcić, więc stałem koło łódki i zachęcałem. Udało się! Wypłynęliśmy w rejs, było nas tylko ośmioro!
Rejs dookoła Milos był rewelacyjny! Najpierw popłynęliśmy wzdłuż wybrzeża, żeby zobaczyć "sirmata", czyli kolorowe domki z garażami dla łódek w wiosce Klima. Wyżej, na szczycie, oglądaliśmy białe domy Plaki – stolicy wyspy.
Potem popłynęliśmy dalej na północ, mijając nieprawdopodobnie piękne wybrzeże z niesamowitymi skalnymi formacjami. Po drodze serwowano pyszne przekąski i dania główne. Jedliśmy grillowany chleb z pastą pomidorową ze świeżych pomidorów z czosnkiem i oliwą, smażoną cukinię z jajkami i miętą, a uwieńczeniem kulinarnego dnia był wyśmienity makaron ze świeżo złowioną ośmiornicą.
Po kilkudziesięciu minutach dotarliśmy do jednego z tych magicznych miejsc, których przegapić absolutnie nie wolno – Sarakiniko. Nieskazitelnie białe skały tej cudownej plaży powalają na kolana. Z jachtu widoki były cudowne, ale warto wybrać się tam również od strony lądu, o czym napiszę w następnym poście.
Po minięciu Apollonii, głównego portu na północy wyspy, popłynęliśmy zobaczyć fantastyczną, niezamieszkałą wyspę Polyagos. To rzadkość, bo zwykle morze pomiędzy Milos i Polyagos jest wzburzone i nie zawsze jest możliwe odwiedzenie tego wspaniałego miejsca. Mieliśmy fart – woda była niezwykle spokojna i bez problemu dotarliśmy na wyspę.
APOLLONIA - drugi co do wielkości port na Milos
POLYAGOS - absolutnie fantastyczna wyspa w pobliżu Milos
Polyagos totalnie wymiata. Takich kolorów skał i morza, takich niezwykłych i pięknych krajobrazów trudno szukać gdzie indziej. Nasz jacht zatrzymywał się w kilku zatoczkach. Pływanie w lazurowym morzu zapamiętam do końca życia.
Następnym przystankiem była stara kopalnia siarki. Jacht zatrzymał się w zatoce, a my popłynęliśmy do brzegu, gdzie morska woda ma temperaturę 45 stopni! Gorące źródła siarkowe ogrzały nasze ciała, po czym odpłynęliśmy dalej.
Na koniec odwiedziliśmy jedną z największych atrakcji Milos – Kleftiko. Miejsce jest po prostu zniewalająco piękne, co – mam nadzieję – widać na zdjęciach. Było świetnie, nurkowanie i pływanie w nieziemsko ciepłym morzu, doskonałe jedzenie i przede wszystkim dopisujące wszystkim humory.
Całodniowy rejs wokół Milos udał się w 100%. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś, kto ma zamiar odwiedzić wyspę nie popłynął dookoła wyspy. Jak to mówią, "it's a must". Zgadzam się całkowicie!. A kończący rejs taniec kapitana na pokładzie zapamiętam do końca życia.