sobota, 26 marca 2016

FOLEGANDROS NA PIECHOTĘ

   Folegandros już z promu wygląda na wyspę bardzo niedostępną i groźną. Spowodowane jest to przede wszystkim przez występujące w wielu rejonach potężne klify opadające pionowo do morza. Wyspa jest mała i bardzo górzysta, co dodatkowo utrudnia jej dokładne poznanie. Jedyna asfaltowa droga prowadzi od portu Karavostasis do Chory położonej ponad 200 metrów wyżej, a potem do małej osady Ano Meri znajdującej się na szczycie górskiego grzbietu biegnącego od wschodu na zachód.

   Od głównej szosy odchodzi kilka wąskich betonowych lub szutrowych dróg, którymi można dojechać do nielicznych nadmorskich osad. Inne drogi na wyspie są krótkie i kończą się nagle pośrodku dzikiego pustkowia. Mieszkańcy Folegandros jeżdżą po wyspie głównie samochodami terenowymi, traktorami oraz na osłach.

   Po wyspie kursuje jeden publiczny autobus. Kilka razy dziennie jeździ pomiędzy portem a Chorą, a dodatkowo rano z Chory do Ano Merii i z powrotem. Podróżowanie po Folegandros samochodem nie ma sensu, ale za to miłośnicy pieszych wycieczek będą zachwyceni różnorodnością szlaków turystycznych. Są one porządnie oznakowane, co jest koniecznością, ponieważ zboczenie z wytyczonej ścieżki może być bardzo niebezpieczne.

   Do zamieszkałych osad leżących nad morzem najlepiej dojść pieszo. Można podjechać autobusem do końca trasy, co zaoszczędza czasu i wysiłku, a potem pomaszerować dalej. Koniecznie trzeba wziąć ze sobą dobrą mapę, kilka litrów wody i coś do jedzenia. Przy odrobinie szczęścia można trafić na otwartą tawernę, ale poza sezonem turystycznym wszystko jest zamknięte na głucho. 
   Nadmorskie osady żyją przede wszystkim latem, kiedy pojawiają się turyści. Większość z nich przyjeżdża na wyspę na kilka dni i często już tu byli w przeszłości. Na Folegandros jest bowiem kilka idyllicznych miejsc, do których chce się kiedyś wrócić. Najwięcej miejsc noclegowych i restauracji znajduje się w Chorze, porcie i okolicach, ale w innych częściach wyspy też można znaleźć hotele i wille do wynajęcia, nawet bardzo luksusowe.
Get Adobe Flash player
   Swoją wędrówkę po wyspie zacząłem wcześnie rano od krótkiej jazdy rozklekotanym autobusem do Ano Merii. Stamtąd poszedłem na zachód. Droga prowadząca szczytem górskiego grzbietu jest przepiękna, a widoki rozpościerające się z góry zachwycają. Odwiedziłem kilka malutkich osad, do których dojście z góry było krótkie ale bardzo strome.

Get Adobe Flash player
   O dziwo spotkałem na trasie mojej wycieczki kilkunastu turystów, co o tej porze roku w Grecji nie zdarza się często. Był koniec maja i wszyscy powoli szykowali się do lata. W jednym z miniaturowych porcików remontowano właśnie specjalną windę, którą transportuje się złowione ryby prosto do tawerny dwieście metrów wyżej, a także dostarcza paliwo do kutrów.

   Prawie z całej drogi widać było charakterystyczną ogromną skałę, na której zbudowano Chorę oraz biały klasztor z białą zygzakowatą ścieżką. Wygląda naprawdę imponująco!

   Obejrzałem stare wiatraki, spotkałem urocze kozy, a nawet zajrzałem na kilka podwórek domów zbudowanych na zupełnym pustkowiu. Moją szczególną uwagę przykuło jednak coś innego. Na wielu stromych górskich zboczach znajdowały się kaskadowo wykonane tarasy, na których rosły winogrona i drzewka cytrusowe. To właśnie z Folegandros pochodzi jedno z najlepszych greckich win.

   Aż trudno uwierzyć, że na tak górzystej wyspie znajdują się piękne plaże. A jednak! Są one ukryte w zatoczkach pomiędzy stromymi wzniesieniami. Dojście do plaż nie jest łatwe i wymaga sporo wysiłku, ale po kąpieli w szafirowym morzu natychmiast zapomina się o podrapanych łydkach i przepoconych koszulkach. 
   Najbardziej znaną plażą na wyspie jest Livadaki położona właśnie nad jedną z takich zatok, wrzynających się w głąb wyspy. Nad plażą, na ogromnej skale zbudowano latarnię morską, jednak dojście do niej było ponad moje siły.
Get Adobe Flash player
   Późnym popołudniem wróciłem do Chory na piechotę. Najpierw wspiąłem się do głównej drogi, a potem patrząc na niesamowite klify dotarłem do hotelu. Następnego dnia miałem prom na Milos. Do jego odpłynięcia było sporo czasu, więc postanowiłem zobaczyć jeszcze jedną słynną plażę – Katerga, znajdującą się 3 kilometry od portu. Można się tam dostać albo od strony morza, albo pokonując wąską ścieżkę prowadzącą na łeb na szyję z wysokiego urwiska. Na plażę dotarłem zlany potem z wrażenia. Okazało się, że kolejny raz warto było posłuchać rad właścicielki hotelu i zobaczyć kolejne piękne miejsce.

   Po powrocie do portu odpocząłem w knajpie na plaży pijąc lodowatą frappe. Potem powłóczyłem się jeszcze po okolicy. Pół godziny przed odpłynięciem promu dostarczono mi walizkę z hotelu. I tak skończył się mój 3-dniowy pobyt na Folegandros, wyspie, którą będę długo pamiętał i na którą z przyjemnością chciałbym kiedyś wrócić.

środa, 23 marca 2016

FOLEGANDROS - WYSPA JAK Z BAJKI

   Folegandros jest małą wyspą w archipelagu Cyklad Południowych, leżącą pomiędzy Ios i Milos. Mieszka tu zaledwie 700 osób, głównie w stolicy i jedynym mieście – Chorze. Wyspa ma dogodne połączenia promowe, dość łatwo jest się tu dostać zarówno z Pireusu, jak i z sąsiednich wysp. Promy przybijają do portu Karavostasi, położonego blisko Chory. Bardzo dużo hoteli i pensjonatów w Chorze oferuje swoim gościom bezpłatny transfer z portu. Trzeba skorzystać z takiej okazji, bo można sporo zaoszczędzić. Z portu do Chory kursują lokalne autobusy i taksówki, ale lepiej zdać się na wygodną podróż hotelowym vanem, i to gratis!

   Na mnie w porcie czekał czerwony bus, którym pojechałem do hotelu położonego na skraju Chory. Hotel był znakomity i tani, z okien widać było symbol Folegandros – słynny kościół Moni Panagias zbudowany na szczycie pobliskiej góry. Nie ma w tym nic dziwnego, bo w Grecji większość atrakcyjnych klasztorów i kościołów zbudowano na czubkach gór, ale w tym wypadku to nie sam kościół jest atrakcją "number one", a zygzakowata droga prowadząca do niego. Pokonanie kilkuset metrów stromej ścieżki wymaga sporego wysiłku, ale wejście na górę jest absolutnie obowiązkowe.
Get Adobe Flash player
   Po zakwaterowaniu w hotelu poszedłem zobaczyć Chorę. Widziałem naprawdę wiele greckich miast i miasteczek, na lądzie i na wyspach. Jednak Chora Folegandros powaliła mnie na kolana. Nigdy wcześniej nie widziałem tak przepięknego greckiego miasteczka. Chora jest przede wszystkim w idealnym stanie, wszystkie budynki są kolorowe, świeżo odmalowane, wręcz bajkowe. Wchodząc do Chory czułem się jak Piotruś Pan w swoich podróżach, atmosfera miasteczka po prostu wymiata. Miałem wrażenie podróży w czasie, z minuty na minutę odkrywałem coraz to piękniejsze miejsca. Sceneria Chory jest niesamowita, wszędzie kwitną kwiaty, jest kolorowo i czysto. Miałem wręcz wymarzoną pogodę, było upalnie, na niebie żadnej chmurki, a dodatkowo w mieście w ogóle nie było ludzi. Maj jest po prostu idealny na zwiedzanie greckich wysp!

Get Adobe Flash player
   Chora jest słynna w całej Grecji ze starych piętrowych domów. Obecnie to standard, jednak kiedyś piętrowe zabudowy były szczytem sztuki budowlanej. Na Folegandros świetnie to widać, białe dwupoziomowe domy prezentują się wspaniale zwłaszcza w promieniach zachodzącego słońca.

Get Adobe Flash player
   Restauracje i kawiarnie na Folegandros są jak wyjęte z filmowych kadrów. Zawsze można się schronić w cieniu i zjeść coś dobrego. A jedzenie na wyspie jest fantastyczne. Pyszne, świeże i tanie. Właścicielka hotelu poleciła mi jedną z najlepszych na wyspie tawern, schowaną na uboczu miasteczka. Poszedłem tam i się nie zawiodłem! Restauracja była niesamowita – stoliki rozstawiono w pięknych zacienionych podwórzach i dziedzińcach wśród palm i kolorowych kwiatów. Jedzenie na Folegandros to czysta przyjemność, w Chorze jest kilkanaście doskonałych tawern serwujących lokalne specjały: ryby, owoce morza, baraninę, pyszne souvlaki i przeróżne świeże sałatki. Można też trafić na wspaniałe grilowane mięsa. Wybór jest wprost niesamowity. Jeśli do tego dodać bajkowe scenerie, jedzenie staje się tu niebywałym przeżyciem.

Get Adobe Flash player
   Chora Folegandros ma niezwykłe położenie. Leży wysoko na skraju kilkusetmetrowej pionowej przepaści. Budynki na skraju klifu wyglądają nieziemsko. Najlepiej Chorę widać z drogi prowadzącej do klasztoru Moni Panagias. Byłem tam dwa razy – po raz pierwszy z ciekawości w środku dnia i po raz drugi wieczorem, kiedy słońce fantastycznie zachodziło nad miastem. Widoki z górskiego zbocza na morze, Chorę i wyspę należą do najpiękniejszych w Grecji! Siedziałem na wzgórzu bardzo długo patrząc na nieziemską panoramę wyspy.

Get Adobe Flash player
   Zejście z góry zajęło mi kilkanaście minut, powoli robiło się ciemno. Chora wspaniale pachniała grillowanym mięsem, rybami i przyprawami. Skusiłem się na pyszną zupę rybną, a zaraz potem usnąłem kamiennym snem na hotelowym łóżku.

Ciąg dalszy nastąpi...

poniedziałek, 21 marca 2016

IOS - ZAPOMNIANA WYSPA HIPISÓW


   Pomimo dobrze rozwiniętej komunikacji promowej na Cykladach nie zawsze udaje się znaleźć dogodne, bezpośrednie połączenie, które by pasowało do naszego planu podróży. Zazwyczaj okazuje się, że prom kursuje dzień wcześniej lub później albo wcale. W takim wypadku trzeba trochę pokombinować i poszukać kilku tras z przesiadką lub kilkoma przesiadkami. Czasem jedynym rozwiązaniem jest rozłożenie podróży na dwa etapy i dodatkowy nocleg po drodze.

   Taka właśnie sytuacja przydarzyła mi się, kiedy chciałem się przedostać z Koufonisi na Folegandros. Bezpośredniego połączenia pomiędzy wyspami nie ma, więc zdecydowałem się najpierw popłynąć na Naxos, a potem na Ios, skąd następnego dnia miałem prom na Folegandros. Częsta zmiana promów i krótkie pobyty na "dodatkowych" wyspach wcale mi nie przeszkadzały. Wręcz przeciwnie – Naxos i Ios już kiedyś widziałem i bardzo chętnie chciałem je zobaczyć ponownie.

   Wczesnym rankiem przypłynąłem na Naxos. Byłem tu już kilka razy, najczęściej właśnie po to, żeby przesiąść się na inny prom. Tym razem miałem kilka godzin do odpłynięcia na Ios, więc postanowiłem przetrzeć stare szlaki, przypomnieć sobie miasto i najbliższe okolice. Pogoda na zwiedzanie nie była zła, ale fatalna do robienia zdjęć. Było niemal bezwietrznie, bardzo ciepło ale niebo całkowicie zakrywały szare chmury. 

Get Adobe Flash player
    Port Naxos jest bardzo ważnym węzłem komunikacyjnym Cyklad, stąd dość łatwo i prosto można się dostać na większość znanych wysp oraz do Pireusu i Rafiny. Intensywne życie portowe trwa tu od rana do późnego wieczora. Nabrzeże portowe jest zawsze pełne samochodów, kontenerów i paczek czekających na duże i mniejsze promy. Na turystów czekają przedstawiciele hoteli i pensjonatów zachęcając do wybrania ich oferty noclegowej. W okolicznych kawiarniach i tawernach ludzie czekają na swoje promy. Jeśli przerwa w podróży trwa dłużej, można zostawić bagaże w przechowalni portowej i pójść na spacer.

    Było jeszcze bardzo wcześnie kiedy dotarłem do plaży leżącej w zatoce na południe od portu. Miasto jeszcze spało, na ulicach byli tylko podobni do mnie "przesiadkowi" turyści i amatorzy rannego biegania. Plaża była pusta, a morze płaskie jak szklana tafla. Wróciłem do portu, powłóczyłem się po nadmorskiej promenadzie, a na koniec poszedłem na północny cypel zobaczyć (chyba po raz czwarty w życiu) symbol Naxos, czyli ruiny świątyni Apolla. Zwykle jest tu sporo ludzi, wieczorami miejsce jest wręcz oblegane przez romantyków oglądających zachód słońca. Podczas mojej króciutkiej wycieczki nie spotkałem nawet jednej osoby. Muszę przyznać, że ponowne odwiedziny tego pięknego miejsca zrobiły na mnie nie mniejsze wrażenie od tego, gdy byłem tu pierwszy raz wieki temu. Po powrocie do portu wstąpiłem jeszcze na frappe do jednej z wielu otwartych już kawiarni. Pół godziny później byłem już na promie płynącym na wyspę Ios. Podróż nie była długa, po godzinie dotarłem do portu Ormos. Razem ze mną wysiadło jedynie kilka osób, reszta turystów płynęła na Santorini.

   W latach siedemdziesiątych XX wieku wyspa Ios stała się przystanią dla hipisów z całego świata. Mieszkańcy wyspy na początku podchodzili do nich z dystansem, ale w końcu zaakceptowali i polubili tych szczególnych turystów. Hipisi przypływali na Ios starymi rozklekotanymi promami z Pireusu i najczęściej zakładali swoje obozowiska na pięknych plażach. Spali w śpiworach pod gołym niebem, niektórzy rozbijali namioty pod tamaryszkami. Na Ios długo nie obowiązywały przepisy o zakazie biwakowania poza wyznaczonymi miejscami. Nawet dziś lokalne władze patrzą przez palce na namioty rozbite "na dziko".

Get Adobe Flash player
   Życie na Ios toczyło się głównie w nocy. Późnym popołudniem hipisi przychodzili tłumnie do Chory i przesiadywali w klubach i barach do białego rana. Wąskie uliczki miasteczka były wypełnione po brzegi młodymi ludźmi. Panowała atmosfera pełnego relaksu i nieskończonej zabawy. Towarzystwo co noc wypijało hektolitry miejscowego wina i piwa, przepalając drinki marihuaną. Nie było żadnego problemu z dostępem do narkotyków, nawet miejscowa policja po cichu akceptowała palenie skrętów w miejscach publicznych.

   Pamiętam jak byłem pierwszy raz na Ios, jakoś chyba w 1984 roku, kiedy w środku nocy w Chorze była jedna wielka impreza. Wszystkie knajpy były pełne gości, ci, dla których zabrakło krzeseł przy stolikach siedzieli na uliczkach i świetnie się bawili. Co najważniejsze, w trakcie tych nieustannych imprez prawie nigdy nie dochodziło do awantur i bijatyk. Dopiero później, kiedy Ios zyskała miano "imprezowej wyspy", zaczęli się tu pojawiać młodzi ludzie niemający nic wspólnego z ruchem hipisowskim, a jedynie zwabieni możliwością zapalenia trawki i upicia się do nieprzytomności.

   Z biegiem lat sytuacja na Ios się zmieniła. W okolicach odkrytych przez hipisów bajecznych plaż wybudowano mnóstwo hoteli, wprowadzono zakaz biwakowania "na dziko", z uliczek Chory znikli handlarze marihuany. Ale nie do końca. Ios cały czas przyciąga młodych ludzi z całego świata, którzy chcą się zabawić w bajkowej scenerii. Jeszcze długo wyspa będzie kojarzona z nocnymi imprezami bez granic. Co prawda nie można już tak swobodnie jak kiedyś spędzić tu wakacji, ale dla chcącego nie ma nic trudnego. Nie ma chyba innej greckiej wyspy z tak wieloma plażami dla nudystów, biwakowanie "na dziko", choć oficjalnie zabronione, jest praktykowane w wielu miejscach, a zapalenie skręta podczas nocnego pobytu w barze wcale nie jest trudne.

   Na Ios jest wiele pięknych plaż, do których można łatwo dotrzeć szczególnie latem, kiedy kursują lokalne autobusy. Właśnie te małe, nieodkryte jeszcze przez masową turystykę plaże przyciągają współczesnych hipisów, czyli ludzi, którzy cenią sobie obcowanie z dziką naturą. Na innych wyspach odosobnione plaże są z reguły puste, ale na Ios zawsze w takich miejscach jest rozbity namiot i ktoś pływa w krystalicznie czystym morzu.

   Hipisi na Ios zrobili wyspie niesamowitą reklamę, z roku na rok wyspa przyciąga coraz więcej turystów. W dalszym ciągu jednak Ios jest traktowana trochę po macoszemu, choć na to zupełnie nie zasługuje. Z drugiej strony to dobrze, bo jeszcze nie dotarły tu tłumy i nawet latem można znaleźć prawdziwe oazy spokoju. Na Ios promy przypływają do leżącego w zatoce portu Ormos. Miasteczko jest szczególnie piękne wieczorem, kiedy świecą się nadmorskie latarnie. Ja przypłynąłem do portu koło południa, zaraz za terminalem czekał na mnie bus do hotelu.

Get Adobe Flash player
   Mój pobyt na Ios był bardzo krótki, chciałem zobaczyć jak najwięcej, więc wybrałem hotel, z którego było blisko zarówno do Chory jak i na najbardziej znaną plażę Mylopotamos. Pogoda bardzo mnie zawiodła, było pochmurno, a wieczorem nawet padał deszcz. Nie przeszkodziło mi to jednak żeby wybrać się na wycieczkę do Chory, czyli stolicy wyspy. Miasteczko znajduje się powyżej portu, na charakterystycznej skale. Na czubku wzniesienia zbudowano piękny kościół. Obowiązkowo trzeba wejść na szczyt, skąd można podziwiać fantastyczne widoki na wyspę. Noc na Ios jest szczególnie piękna, a jak ktoś trafi na pełnię Księżyca to padnie z zachwytu.

   Chora to przede wszystkim dziesiątki ślicznych, wąskich uliczek, przy których znajdują się knajpki, kawiarnie, bary, nocne kluby i przeróżne sklepy. Miasto po południu było puste, zaczęło się zapełniać dopiero wieczorem. Nie była to jednak wyspa Ios, którą zapamiętałem, kiedy byłem tu 35 lat temu. Brakowało mi gwaru, śmiechu hipisów, a nawet zapachu palonej marihuany. Było inaczej, może dlatego, że był maj, a może dlatego, że czasy hipisów na Ios już się skończyły. Późnym wieczorem wróciłem do hotelu. Z balkonu widać było pięknie oświetlone wzgórze. Lokalizacja hotelu była idealna, do Chory było zaledwie kilka minut spacerem, a do najładniejszej plaży na wyspie niewiele dłużej.

Get Adobe Flash player
   Następnego dnia wcześnie rano poszedłem właśnie na tę plażę – Mylopotamos Beach. Najpierw wspiąłem się na niewielkie wzniesienie koło hotelu, skąd rozpościera się cudowny widok na zatokę. Plaża ma kilka kilometrów długości, jest bardzo szeroka, a morze jest płytkie i idealne do pływania. Nic dziwnego, że właśnie tu – jeszcze nie tak dawno – koczowali na piasku hipisi. Miejsce jest magiczne: spokojne przezroczyste morze, słońce, złoty piasek... Dziś plaża Mylopotamos jest bardziej komercyjna niż kiedyś, stoją tu leżaki i parasole, wokół pełno knajpek i hoteli, ale atmosfera dawnych lat pozostała. Nie pozwolono na pełną komercjalizację plaży, nowe hotele są dyskretnie schowane z dala od morza i nie burzą sielskiego widoku.

Get Adobe Flash player
   Słyszałem, że w okolicy Mylopotamos planowana jest budowa nowoczesnego kompleksu hotelowego. Mam nadzieję, że amatorzy luksusowych wakacji będą mogli wypinać swoje ciała do słońca, podczas gdy zwykli turyści w tym samym czasie będą cieszyć się pięknymi plażami na Ios śpiąc w śpiworach na piasku. Bo w końcu taka jest wyspa Ios.

Get Adobe Flash player
   Dwa dni na Ios zleciały strasznie szybko. Nie planowałem zwiedzania wyspy, więc byłem bardzo zadowolony, że udało mi się aż tyle zobaczyć i odświeżyć stare wspomnienia. W południe wsiadłem na prom i odpłynąłem na jedną z najbardziej tajemniczych greckich wysp – Folegandros.