Folegandros już z promu wygląda na wyspę bardzo niedostępną i groźną. Spowodowane jest to przede wszystkim przez występujące w wielu rejonach potężne klify opadające pionowo do morza. Wyspa jest mała i bardzo górzysta, co dodatkowo utrudnia jej dokładne poznanie. Jedyna asfaltowa droga prowadzi od portu Karavostasis do Chory położonej ponad 200 metrów wyżej, a potem do małej osady Ano Meri znajdującej się na szczycie górskiego grzbietu biegnącego od wschodu na zachód.
Od głównej szosy odchodzi kilka wąskich betonowych lub szutrowych dróg, którymi można dojechać do nielicznych nadmorskich osad. Inne drogi na wyspie są krótkie i kończą się nagle pośrodku dzikiego pustkowia. Mieszkańcy Folegandros jeżdżą po wyspie głównie samochodami terenowymi, traktorami oraz na osłach.
Po wyspie kursuje jeden publiczny autobus. Kilka razy dziennie jeździ pomiędzy portem a Chorą, a dodatkowo rano z Chory do Ano Merii i z powrotem. Podróżowanie po Folegandros samochodem nie ma sensu, ale za to miłośnicy pieszych wycieczek będą zachwyceni różnorodnością szlaków turystycznych. Są one porządnie oznakowane, co jest koniecznością, ponieważ zboczenie z wytyczonej ścieżki może być bardzo niebezpieczne.
Do zamieszkałych osad leżących nad morzem najlepiej dojść pieszo. Można podjechać autobusem do końca trasy, co zaoszczędza czasu i wysiłku, a potem pomaszerować dalej. Koniecznie trzeba wziąć ze sobą dobrą mapę, kilka litrów wody i coś do jedzenia. Przy odrobinie szczęścia można trafić na otwartą tawernę, ale poza sezonem turystycznym wszystko jest zamknięte na głucho.
Nadmorskie osady żyją przede wszystkim latem, kiedy pojawiają się turyści. Większość z nich przyjeżdża na wyspę na kilka dni i często już tu byli w przeszłości. Na Folegandros jest bowiem kilka idyllicznych miejsc, do których chce się kiedyś wrócić. Najwięcej miejsc noclegowych i restauracji znajduje się w Chorze, porcie i okolicach, ale w innych częściach wyspy też można znaleźć hotele i wille do wynajęcia, nawet bardzo luksusowe.
Swoją wędrówkę po wyspie zacząłem wcześnie rano od krótkiej jazdy rozklekotanym autobusem do Ano Merii. Stamtąd poszedłem na zachód. Droga prowadząca szczytem górskiego grzbietu jest przepiękna, a widoki rozpościerające się z góry zachwycają. Odwiedziłem kilka malutkich osad, do których dojście z góry było krótkie ale bardzo strome.
O dziwo spotkałem na trasie mojej wycieczki kilkunastu turystów, co o tej porze roku w Grecji nie zdarza się często. Był koniec maja i wszyscy powoli szykowali się do lata. W jednym z miniaturowych porcików remontowano właśnie specjalną windę, którą transportuje się złowione ryby prosto do tawerny dwieście metrów wyżej, a także dostarcza paliwo do kutrów.
Prawie z całej drogi widać było charakterystyczną ogromną skałę, na której zbudowano Chorę oraz biały klasztor z białą zygzakowatą ścieżką. Wygląda naprawdę imponująco!
Obejrzałem stare wiatraki, spotkałem urocze kozy, a nawet zajrzałem na kilka podwórek domów zbudowanych na zupełnym pustkowiu. Moją szczególną uwagę przykuło jednak coś innego. Na wielu stromych górskich zboczach znajdowały się kaskadowo wykonane tarasy, na których rosły winogrona i drzewka cytrusowe. To właśnie z Folegandros pochodzi jedno z najlepszych greckich win.
Aż trudno uwierzyć, że na tak górzystej wyspie znajdują się piękne plaże. A jednak! Są one ukryte w zatoczkach pomiędzy stromymi wzniesieniami. Dojście do plaż nie jest łatwe i wymaga sporo wysiłku, ale po kąpieli w szafirowym morzu natychmiast zapomina się o podrapanych łydkach i przepoconych koszulkach.
Najbardziej znaną plażą na wyspie jest Livadaki położona właśnie nad jedną z takich zatok, wrzynających się w głąb wyspy. Nad plażą, na ogromnej skale zbudowano latarnię morską, jednak dojście do niej było ponad moje siły.
Późnym popołudniem wróciłem do Chory na piechotę. Najpierw wspiąłem się do głównej drogi, a potem patrząc na niesamowite klify dotarłem do hotelu. Następnego dnia miałem prom na Milos. Do jego odpłynięcia było sporo czasu, więc postanowiłem zobaczyć jeszcze jedną słynną plażę – Katerga, znajdującą się 3 kilometry od portu. Można się tam dostać albo od strony morza, albo pokonując wąską ścieżkę prowadzącą na łeb na szyję z wysokiego urwiska. Na plażę dotarłem zlany potem z wrażenia. Okazało się, że kolejny raz warto było posłuchać rad właścicielki hotelu i zobaczyć kolejne piękne miejsce.
Po powrocie do portu odpocząłem w knajpie na plaży pijąc lodowatą frappe. Potem powłóczyłem się jeszcze po okolicy. Pół godziny przed odpłynięciem promu dostarczono mi walizkę z hotelu. I tak skończył się mój 3-dniowy pobyt na Folegandros, wyspie, którą będę długo pamiętał i na którą z przyjemnością chciałbym kiedyś wrócić.