Odwieczne pytanie: co lepiej zobaczyć - wyspy czy stały ląd? Nie ma mądrego, który by odpowiedział na to pytanie. Według mnie, jeśli ktoś zaczyna przygodę w Grecji i zamierza odwiedzić ten kraj więcej niż raz, powinien obowiązkowo zobaczyć tyle na stałym lądzie, ile to możliwe, a dopiero potem jechać na wyspy. Wyspy trzeba chyba traktować jako wyższy stopień wtajemniczenia i niejako jak nagrodę za to, że zobaczyliśmy kontynent. Ktoś kiedyś wyliczył, że najdalsza odległość do morza z kontynentalnej Grecji to jedynie 140 kilometrów. A to właśnie morze i wybrzeże Grecji powoduje, że wpada się w pułapkę i zakochuje w tym kraju. Kontynentalna Grecja jest równie piękna jak wyspy. Peloponez, Chalkidiki, Tracja, Epir zachwycają każdego zabytkami, miasteczkami, plażami. Nie brak w tych rejonach prawdziwych pereł - Meteory, Korynt, Monemvassia, Mykeny, Olimpia, Półwysep Mani, Sounion, Mount Athos i setki, setki innych.
Jednak greckie wyspy to zupełnie coś innego. Każda z nich jest inna, każda ma swój niepowtarzalny urok i charakter, każda jest magiczna. Każda wyspa jest jakby oddzielnym mini - światem. Trzeba troszkę wysiłku, żeby dostać się na greckie wyspy - nie wszędzie docierają codzienne promy i łódki. Pomijam tu masowe wyjazdy na Korfu, Rodos, Kos i Kretę - turyści, którzy korzystają z ofert biur podróży i jadą na grecką wyspę pierwszy raz, z reguły robią to, żeby się wygrzać na plaży i mieć fajne wakacje. Nie mam im tego za złe, absolutnie nie, ale to nie są ludzie, których nazwałbym "grekofanami". Prawdopodobnie widzieli jedną, może dwie wyspy, są zadowoleni i chwała im za to, ale tak naprawdę Grecji nie znają.
Każda wyspa oferuje oryginalne, unikalne produkty - oliwę, miód (na przykład z kwiatów cukinii lub pomarańczy !),
lokalne potrawy (gdzie indziej nie spotykane), przeróżne alkohole. Każda wyspa chwali się swoją "innością", nawet jeśli liczba mieszkańców jest bardzo mała (na niektórych wyspach nie jest rzadkością 30. stałych rezydentów!). Każdy mieszkaniec jest dumny, że pochodzi właśnie z tej wyspy.
Przyjeżdżając na jakąkolwiek zamieszkałą wyspę zawsze mam wrażenie, że wchodzę do pięknego, ale jednak zamkniętego świata. Czuję respekt przed mieszkańcami, którzy z wielką gościnnością pozwalają mi do tego świata wejść i się nim delektować. Istnieje bardzo wyraźna granica pomiędzy lokalnymi społecznościami a przybyszami z łódek, promów i samolotów. Myślę, że to dobrze. Pomimo tego, że mieszkańcy wysp są niezmiernie życzliwi i mili, zawsze zachowują jakąś niewidzialną barierę, która powoduje, że zawsze czuję dla nich wielki szacunek. I również zawsze wiem, że jestem tylko gościem.
Grecję kontynentalną widziałem wielokrotnie i pewnie jeszcze tam pojadę, ale greckie wyspy przyciągają mnie jak magnes. Podobno ktoś obiecał sobie, że zobaczy wszystkie. Fajny cel, choć chyba niemożliwy do zrealizowania. Ale przecież ideały to rzeczy nieosiągalne, choć się do nich dąży.
Już niebawem będę wspominał wyspy - odwiedziłem 21 z nich. Nowe posty niebawem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz