W przeddzień wyjazdu z Amorgos zorientowałem się, że zwiedziłem praktycznie całą wyspę, a nie byłem po drugiej stronie zatoki Katapoli. Po południu musiałem oddać samochód do wypożyczalni, która była po drodze. Okazało się, że północne wybrzeże portu jest bardzo atrakcyjne.
Mijałem domy zbudowane tuż nad morzem, nie brakowało wąskich uliczek, kapliczek, maciupeńkich plaż, no i oczywiście knajpek. W tej części miasta większość z nich leżała tuż przy brzegu. Już na początku wycieczki skusiłem się na lunch w tawernie, której stoliki stały zaraz przy kamienistej plaży.
Nadziewane kalmary, ostra sałatka i kot, który myślał, że mu coś spadnie ze stołu |
Był upał, wino poszło mi do głowy, ale po kilkunastu minutach całkowicie wyparowało. Wkrótce doszedłem do końca miasta, po drodze stały pojedyncze, wiejskie domki obrośnięte kolorowymi roślinami. Potem skręciłem w prawo i zobaczyłem zatoki zupełnie niewidoczne z portu, a w nich schowane plaże. Nie było mowy, żebym po raz ostatni nie wskoczył do morza, które było wyjątkowo ciepłe i spokojne, a potem poleżał chwilę na rozgrzanych kamyczkach.
Nieco dalej zobaczyłem cudnej urody kościółek leżący na cyplu pomiędzy dwiema zatoczkami. Z tego miejsca rozciąga się chyba najpiękniejszy widok na Katapolę i jeden z najlepszych na całej wyspie.
Za cyplem jest jeszcze kilka odludnych plaż, potem brzeg staje się kamienisty i coraz bardziej niedostępny. Można by tak iść i iść coraz dalej i dalej. Poszedłem jeszcze może ze 2 kilometry wąską ścieżką i nagle uświadomiłem sobie, że jest już bardzo późno i czas wracać.
ZATOKA KATAPOLI |
Wróciłem do Katapoli jak już było prawie ciemno. Knajpki zaczęły się wypełniać ludźmi i kotami, które liczyły na smaczne kąski.
Na ostatnią kolację zafundowałem sobie zapiekaną fetę z pomidorami i sztandarowe danie Amorgos, czyli patatato (kozie mięso w sosie z pomidorów i cynamonu z ziemniakami).
Siedziałem w tawernie bardzo długo, potem jeszcze włóczyłem się po porcie. Wróciłem do hotelu grubo po północy. Musiałem się jeszcze spakować, bo następnego dnia miałem katamaran na Naxos. Nie chciało mi się wierzyć, że moja eskapada na Amorgos to już prawie historia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz