Przebywanie w tawernach i delektowanie się jedzeniem na świeżym powietrzu zawsze jest dla mnie nieodłączną częścią każdego wyjazdu do Grecji. Już wcześniej pisałem, że wybór restauracji nie jest łatwy. Człowiek po prostu głupieje, jak widzi knajpę przy knajpie. Korfu nie jest wyjątkiem, w każdej, nawet najmniejszej wiosce zawsze można znaleźć przynajmniej kilka miejsc, gdzie można świetnie zjeść. Nawet poza miasteczkami, przy drogach, stoją tawerny i kuszą zgłodniałych. Ja chyba najbardziej lubię knajpki tuż przy morzu, wybieram miejsce jak najbliżej wody, ale zacienione, bo w upale trudno wytrzymać. Wieczorem w niektórych tawernach stoliki są wynoszone nad sam brzeg morza. Zawsze omijam szerokim łukiem wykwintne i eleganckie restauracje, których na Korfu nie brakuje. Czuję się dużo swobodniej siedząc na drewnianym krześle niż na skórzanej kanapie. Zawsze mam wrażenie, że im prostsza knajpa, tym lepsze jedzenie. Są oczywiście miejsca polecane, słynące ze świetnej kuchni. Jeśli o nich wiem,walę do nich jak w dym, bo wiem, że opinie innych na ogół się sprawdzają. W większości knajp na Korfu pobyt nie ogranicza się tylko do jedzenia. Można pogadać z kelnerem, zapytać, co jedzą inni albo zaczepić sąsiada i podzielić się z nim wrażeniami. Podczas takich rozmów wielokrotnie dowiadywałem się o tym, gdzie iść i co zwiedzić, a o czym nie piszą żadne przewodniki. Wejście do kuchni i zaglądanie do garnków wcale nie jest żadnym faux pas, a przy okazji można dostać szczegółowe przepisy na gotowane właśnie potrawy, nie mówiąc o degustacji. W greckich restauracjach po prostu się biesiaduje, nawet jeśli jest się samemu.
W nadmorskich kurortach i większych miasteczkach jest również sporo barów, a nawet sieciówek typu MacDonalds. Co dziwne, tam też wchodzą turyści. Nigdy nie zrozumiem, jak można w ogóle pomyśleć o zamówieniu hamburgera w Grecji. Wielokrotnie widziałem na Korfu, jak angielscy przyjezdni objadali się hot-dogami i pili irlandzkie piwo, makabra.
Jednym z niewielu dań, które Grecy bez oporów przyjęli w swojej kuchni są frytki. Na początku myślałem, że to jakiś żart, ale potem zauważyłem, że frytki podaje się nieomal do wszystkiego, nawet do musaki. Potem jednak przekonałem się, że greckie frytki są zawsze chrupiące, nigdy nie śmierdzą starym olejem, a bardzo często są przyrządzane ze świeżych ziemniaków.
Z moich podróży do Grecji zawsze przywożę przyprawy – liście laurowe, oregano, tymianek i inne zioła. Nigdy nie kupuję ich w supermarketach, zawsze na straganach od ludzi, którzy sami je zbierali i suszyli na słońcu. Bardzo długo utrzymują swój aromat i smak, o niebo lepszy niż te kupowane w sklepie.
Fotografowanie dań w greckich knajpach to wielka beczka śmiechu. Każdy patrzy ukradkiem, czy ktoś nie podgląda, bo myśli, że jest jedynym, który chce zrobić zdjęcie grillowanej rybie. Tymczasem robią to niemal wszyscy turyści, żeby się później pochwalić, co jedli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz