niedziela, 30 marca 2014

Ostatnie godziny na RODOS

   To był ostatni dzień mojego pobytu na Rodos. Po południu miałem samolot na kolejną grecką wyspę. Czasu było niewiele, a po drodze na lotnisko chciałem jeszcze zobaczyć kilka atrakcyjnych miejsc. Właściciel hotelu wiedział o moich planach i specjalnie dla mnie wstał wcześniej niż zwykle, żeby przygotować mi śniadanie. Kiedy schodziłem z bagażami, na stoliku przy recepcji już dymiła i pachniała świeżo parzona kawa. Pogoda była wymarzona – świeciło piękne słońce i tylko gdzieniegdzie na niebie płynęły białe niegroźne chmury.

   Do lotniska było trochę ponad 50 kilometrów, a wszystkie miejsca, które chciałem odwiedzić były przy drodze lub w niewielkiej od niej odległości. Małe górskie miasteczko Kritinia dzieli od Monolithos pół godziny jazdy samochodem. Skręcając w boczną drogę dojechałem prawie nad urwisty brzeg morza. Na samym cyplu, na wysokiej skale stoją ruiny średniowiecznego zamku. Jak zwykle położenie fortecy było przez Joannitów wybrane perfekcyjnie, potencjalny najeźdźca był widoczny z daleka i nie miał najmniejszych szans na zaatakowanie wyspy. Ruiny zamku przeszły renowację i prezentują się bardzo okazale. Na szczyt trzeba oczywiście wejść pieszo, byłem już przyzwyczajony do mozolnej wspinaczki po setkach stromych, kamiennych schodów. Ktoś mógłby zapytać, po co oglądać kolejny zamek, po co włazić jeszcze raz na wysoką górę? Odpowiedź jest prosta: każda forteca zbudowana przez Zakon jest inna, każda robi ogromne wrażenie, a widoki roztaczające się z murów każdej twierdzy są niezmiennie urzekające. Dodatkowym atutem zwiedzania jest to, że można wejść wszędzie, przeważnie nie ma żadnych barierek i zagrodzonych miejsc. Odwiedzając średniowieczne zamki w Grecji nigdy nie miałem wrażenia, że znajduję się w muzeum, tylko w miejscu, które kiedyś tętniło życiem i broniło dostępu piratom.
Get Adobe Flash player
   Od Kritinii droga biegła nad morzem, po kilkunastu minutach dotarłem do malutkiego portu Skala Kamiros, skąd można się wybrać łódką na niedaleką małą wyspę Chalki. Bardzo żałowałem, że nie miałem dodatkowego dnia na odwiedziny wysepki, która podobno jest tego warta. W porcie jest kilka fajnych tawern, bardzo nietypowy kapitanat, a nawet niewielka plaża, która latem pęka w szwach od turystów oczekujących na wypłynięcie w morze.

   Nieco w głąb wyspy znajduje się jedna z największych atrakcji Rodos – ruiny starożytnego miasta Kamiros. Nie jestem specjalnym zwolennikiem oglądania starych kolumn i kamieni, których w Grecji jest mnóstwo, ale to miejsce bardzo mi się spodobało i obejrzałem je z ciekawością. Trzeba przyznać, że starożytni wiedzieli dobrze, gdzie budować swoje siedziby i jak rozplanować miasta. Nawet dziś widać tu doskonale przemyślane położenie ulic, domów, świątyń a nawet publicznych łaźni. Polecam odwiedzenie Kamiros każdemu, to machina czasu, która przenosi każdego tysiące lat wstecz i wywołuje dreszcz emocji.
Get Adobe Flash player
   Kilka kilometrów od morza, w całkiem wysokich górach położona jest Dolina Motyli, którą koniecznie trzeba zobaczyć szczególnie latem. Jest to siedlisko bardzo rzadkich owadów, które właśnie tu przepoczwarzają się z larw w oryginalne biało-czarne motyle. Od czerwca do jesieni w dolinie żerują setki tysięcy motyli pokrywając nieomal wszystko dookoła wzorzystym dywanem. Wczesną wiosną motyli jeszcze nie ma ale i tak warto tu przyjechać. Wąską stromą dolinką płynie wartki górski potok tworząc po drodze liczne wodospady i sadzawki. Teren jest częściowo zacieniony przez rosnące na omszonych zboczach drzewa. Wzdłuż doliny zbudowano ścieżki i mostki widokowe dla turystów. Trasa jest dość długa i podzielona na kilka części, w lecie do doliny wpuszcza się ograniczoną liczbę ludzi, żeby nie płoszyć motyli, których populacja z roku na rok maleje. Petaloudes Valley czyli Dolina Motyli to świetne miejsce na odpoczynek i wytchnienie od palącego słońca. Krótki pobyt w zaciszu drzew, które dopiero co wypuściły zielone liście postawił mnie na nogi i byłem gotowy do dalszej drogi.
Get Adobe Flash player
   Ostatnim miejscem na Rodos, które zwiedziłem był okazały klasztor Filerimos w pobliżu miasteczka Ialysos. Monastyr funkcjonuje do dziś, a mnisi dokładają wszelkich starań, żeby ich siedziba prezentowała się naprawdę pięknie. Budynki są odrestaurowane i zadbane, tereny wokół klasztoru porastają kolorowe rośliny, a w parku można spotkać dumne pawie. Wysadzana platanami długa, cienista aleja, ze stacjami Drogi Krzyżowej wiedzie do olbrzymiego krzyża. Można do niego wejść po kręconych schodach i podziwiać widoki pobliskiego morza.
Get Adobe Flash player
   Od samego Monolithos aż po Paradisi, gdzie znajduje się lotnisko, wpadałem na kilka chwil na mijane przeze mnie plaże. Nie było siły, żebym choć raz nie wykąpał się w szmaragdowej wodzie, z dnia na dzień coraz cieplejszej.
Get Adobe Flash player
   Ta część wybrzeża Rodos jest chyba najpiękniejsza i najbardziej romantyczna. Droga biegnie nad samym morzem, jest cicho, spokojnie i z dala od obleganych kurortów. Mija się urocze nadmorskie wioski i samotne tawerny kuszące świeżymi rybami. Czasem jednak wjeżdża się wysoko jadąc zygzakiem po zakrętach. Zaraz przed Paradisi, kilka kilometrów od stolicy wyspy widać przepiękną panoramę miasta, a zaraz potem pasy startowe lotniska.

   Wreszcie dojechałem na lotnisko, akurat na czas. Na parkingu zostawiłem samochód chowając kluczyki pod siedzeniem, tak jak chciał właściciel, bo nie chciało mu się na mnie czekać. Za godzinę siedziałem już w moim ulubionym samolocie, 30 osobowym turbośmigłowym de Havillandzie, którym odleciałem na moją wymarzoną wyspę – Karpathos.

1 komentarz: