sobota, 22 marca 2014

MONOLITHOS czyli samotna skała

   W górskich rejonach południowo – zachodniej części Rodos leży małe miasteczko Monolithos, w którym na stałe mieszka niespełna 200 osób. Wioska przywitała mnie burzą z piorunami, która jednak szybko się skończyła i po kilka minutach nie było śladu po deszczu. Miałem czas, żeby pospacerować po okolicy. Znowu miałem wrażenie, że czas zwolnił swój bieg – panowała kompletna cisza, na ulicach nie było żywej duszy, a na niebie wyrosła tęcza. Bajka.
Get Adobe Flash player
   W Monolithos jest tylko jeden przeciętny hotel i kilka pokoi do wynajęcia. Nie oznacza to jednak, że miasta i okolicznych wiosek nie odwiedzają turyści. Są nimi głównie członkowie zorganizowanych grup, którzy w ramach tak zwanych "wycieczek fakultatywnych" objeżdżają Rodos wielkimi autokarami i wpadają do Monolithos na godzinę lub dwie. Od późnego rana do wczesnego popołudnia wioski są pełne turystów, wtedy też są otwarte wszystkie sklepy, w których można kupić przeróżne pamiątki, lokalne smakołyki, a także spróbować pędzonych w okolicy alkoholi. Jest też kilka świetnych tawern oferujących doskonałe jedzenie. Wcześnie rano i po odjeździe ostatnich autokarów robi się pusto i wtedy jest najprzyjemniej.

   Monolithos to świetny punkt wypadowy do położonych niezbyt daleko atrakcji Rodos. Ja zatrzymałem się na dwie noce w hotelu "Thomas", oprócz mnie było raptem czworo gości. Obsługa hotelowa była nadzwyczajna, właściciel doradził mi ze szczegółami co powinienem zobaczyć, gdzie zjeść i opowiadał dzieje miasteczka. Rano sam przygotowywał śniadania dla gości i muszę przyznać, że były genialne. Wszystkie składniki były miejscowe: chleb prosto z pieca, sery, jogurt, miód, owoce, placki i ciastka. Dawno nie jadłem tak dobrych śniadań.

   Następnego dnia rano pojechałem zobaczyć fortecę Monolithos. Droga była lekkim horrorem, miejscami na asfalcie leżały ogromne odłamki skalne, które spadły z gór, a w kilku miejscach brzeg jezdni... po prostu się urwał i zleciał w przepaść. Wszędobylskie kozy też nie ułatwiały kierowania samochodem.

   Po kilkunastu minutach dojechałem prawie nad morze. Na jego brzegu wyrasta olbrzymia, ponad 200 metrowa skała. Na jej czubku ponad 500 lat temu niezmordowani Joannici wybudowali twierdzę, której ruiny przetrwały do dziś. Forteca bardzo skutecznie broniła Rodos przed najeźdźcami i nigdy nie była przez nich zdobyta. Nic w tym dziwnego, bo wejście na szczyt nie jest łatwe i wymaga sporego wysiłku.
Get Adobe Flash player
   Do twierdzy prowadzi kilkaset kamiennych, stromych schodów. Każdy wspinający się człowiek jest z góry bardzo dobrze widoczny i nietrudno sobie wyobrazić, że każdy intruz był bardzo łatwo likwidowany przez braci zakonników, o ile w ogóle zdołał podejść do podnóża skały. Do czasów obecnych zachowało się z dawnej twierdzy niewiele, ale nawet dziś ruiny budzą respekt. Z terenu fortecy rozciągają się nieprawdopodobne widoki, zdecydowanie najpiękniejsze na całej wyspie.
Get Adobe Flash player
   Trochę mnie zaskoczyła mała liczba turystów, byłem na szczycie kilka godzin i przez ten czas podjechały tylko trzy autokary. O tej samej porze dnia Lindos i Rodos Town były oblegane, a tu było zaledwie kilkanaście osób. Po południu wróciłem do miasteczka okrężną drogą, chciałem zobaczyć jeszcze kilka malowniczych górskich wiosek.

   Po późnym obiedzie wróciłem do twierdzy. Dowiedziałem się od własciciela hotelu, że popełniłbym grzech, gdybym nie zobaczył najpiękniejszego zachodu słońca na Rodos. Wspiąłem się na szczyt skały po raz drugi. Tym razem oprócz mnie były tylko 3 osoby. Nie będę nawet próbował opisać zamku Monolithos wieczorem, powiem tylko, że faktycznie takiego zachodu słońca nie widziałem już dawno.

Get Adobe Flash player

1 komentarz:

  1. piękne urokliwe zdjęcia , też tu byłam, ;)
    http://gabi-ostatniaprosta.blogspot.com/2014/02/rodos-monolitos.html

    OdpowiedzUsuń