niedziela, 29 grudnia 2013

CHORA - stolica Amorgos

   CHORA (lub czasem HORA) po grecku oznacza najczęściej największe lub najważniejsze miasto na wyspie, które jednocześnie jest jej stolicą, z siedzibą lokalnych władz i oficjeli. W nazewnictwie miast na greckich wyspach jest małe zamieszanie, bardzo często główne miasto na mapach ma taką samą nazwę jak wyspa, a mieszkańcy i tak mówią na nie inaczej (lub odwrotnie). Bywa też tak, że stolica wyspy ma oficjalnie swoją nazwę, a i tak nazywana jest jako Chora.

Chora Amorgos
   Na Amorgos nikt nie ma żadnych wątpliwości, że Chora jest miastem najważniejszym i najpiękniejszym. Leży ponad 400 metrów nad poziomem morza, przylepiona do rozległego wzgórza zwieńczonego nagimi skałami, na których dawno temu Wenecjanie zbudowali potężny zamek. Kilkadziesiąt metrów wyżej, zaraz za ostatnimi domami Chory, na szczycie górskiego grzbietu stoją monumentalne wiatraki, w których jeszcze niedawno mieliło się zboże na mąkę.

Wiatraki nad Chorą, Amorgos
   Widok na wyspę spod wiatraków jest nieziemski. Widać bardzo dobrze zachodnie i wschodnie wybrzeże wyspy i potężne górskie pasmo ciągnące się z południa na północ. Mówi się (nie tylko w Grecji), że Chora na Amorgos jest jednym z najpiękniejszych miasteczek na Cykladach. Przekonałem się na własne oczy, że to prawda. Zdjęcia z tego miejsca zobaczycie w pełnej okazałości w następnym poście.


   Nie ma tu niczego na pokaz, całkowicie brak komercji jak na niektórych innych wyspach (choć komercji bardzo uroczej). Można zobaczyć prawdziwe cykladzkie domki i kręte uliczki, zajrzeć na podwórka i wprost do domów przez okna. Wszędzie rosną kolorowe kwiaty, w doniczkach, starych wiadrach i pojemnikach po farbie. Praktycznie nie ma tu hoteli i dużych sklepów. Na głównym placu miasteczka i w sąsiednich ulicach jest za to zatrzęsienie knajp, czasem trudno przejść koło wystawionych na zewnątrz stołów i krzeseł. 


   Ja zwiedzałem Chorę wczesnym popołudniem, w czasie sjesty. W mieście nie było prawie nikogo, spotkałem tylko kilkoro turystów i paru mieszkańców . Panował błogi spokój i taka cisza, że słyszałem własne myśli. Dopiero późnym popołudniem zaczęto otwierać pierwsze tawerny i sklepy z pamiątkami. Chora porządnie się budzi po sjeście dopiero wieczorem, kiedy upał przestaje być uciążliwy i ludzie nabierają apetytu na kolację. Na stałe mieszka tu niewiele ponad 300 osób, a zimą jeszcze mniej. Wiele domów zostało wykupionych przez obcokrajowców, którzy wyjeżdżają po sezonie do swoich krajów. Właściciele sporej części restauracji i hoteli to Grecy, którzy wyemigrowali do Ameryki i wracają tam na zimę. Nie sposób opisać tego, jak wygląda Chora i jakimi widokami można się zachwycać z górskich szczytów. Najlepiej oddają to zdjęcia, choć też nie do końca. 


   Jedno jest pewne – nie ma nic za darmo. Wałęsanie się po labiryncie uliczek oraz oglądanie trudno dostępnych miejsc z dala od turystycznych atrakcji trzeba okupić obolałymi nogami, niejednym odciskiem i litrami potu. Ja staram się zawsze wsadzić swój nos w nieznane miejsca, wspiąć się w upale na jakąś górę, żeby zobaczyć ile mogę. Potem niestety wszystko mnie boli, mam zakwasy, bąble i trudno mi wstać z łóżka następnego dnia. To chyba jedyny taki przypadek, kiedy fizyczny ból staje się przyjemny i za nim później tęsknię...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz